Nie przepadam za paprykarzem. Gdyby istniała jakaś tam moja jedzeniowa
top lista znalazł by się raczej na jej końcu, mam na niego ochotę może trzy
razy w roku. Ale taki domowy paprykarz to zupełnie inna bajka. Nie przypomina takiego
ze sklepu i na dobre mu to wychodzi. Jest dobry na zimno, na chlebie, z
talarkami świeżej cebulki, ale mi osobiście najbardziej posmakował na gorąco
jako samodzielne danie (paprisotto?). Pyszny, dość pracochłonny, ale efekty są tego warte.
Przepis dostałam od kuzynki.
Paprykarz
1 kg marchwi - zetrzeć na grubych oczkach tartki
1 kg cebuli - pokroić w kostkę
1 kg papryki czerwonej- pokroić w drobną kostkę lub cienkie
paski
1 kg pomidorów - sparzyć, obrać i pokroić w kostkę
3/4 szkl oleju (dałam ½ szkl)
2,5 łyżki soli
pieprz i ostra papryka do smaku
300 g ryżu - ugotować na półtwardo
1/2 szkl cukru (dałam 1/3 szkl i w zupełności wystarczyło)
1 koncentrat pomidorowy (średni słoik) – w zależności od
jakości koncentratu i naszych upodobań
3 puszki tuńczyka rozdrobnionego (u mnie 6 małych puszek, po
80 g każda)
Marchew podsmażyć na oleju, dodać cebulę, paprykę i pomidory
i dusić do miękkość. Dodać przyprawy, cukier, ryż, koncentrat i tuńczyka.
Przełożyć do słoiczków i pasteryzować 15 – 20 minut. Przechowywać w chłodnym
miejscu. I podobno nikt nie wie jak długo maksymalnie, bo zawsze błyskawicznie
znika.
Z tej ilości wyszło około 15 słoików średniej wielkości.
W naszym paprykarzu tuńczyk jest trochę słabo wyczuwalny-
można próbować i dodać więcej. Albo zamienić tuńczyka na makrelę na przykład-
takiego wariantu chyba spróbujemy następnym razem.
Aż ślinka mi cieknie:)
OdpowiedzUsuńHmm może być ciekawe. :)
OdpowiedzUsuńlubię paprykarz, ale rzadko jadam, bo wiadomo, że do najzdrowszych nie należy, ale ten Twój - marzenie :) muszę koniecznie wypróbować :)
OdpowiedzUsuńPaprykarz szczeciński też u mnie nie budzi pozytywnych skojarzeń. Ale ten wygląda naprawdę smacznie ;-)
OdpowiedzUsuń