W niemal każdym domu znajdziemy jakiś egzemplarz książki
kucharskiej. W moim również, a wśród nich takie, które nieustannie przeglądałam
jeszcze gdy byłam dzieckiem. Wystarczy spojrzenie na poszczególne strony i coś nieuchwytnego pojawia się na chwilę w zakamarkach głowy. Jak myśl o dawno zapomnianej historii o krupniku na toporze ze starej rosyjskiej
książki dla dzieci, która dawno przepadła.
Nadal lubię zaglądać do tych książek, mimo
najobrzydliwszych pszennych bułek ever, na które przepis podsunęła mi niedawno jedna
z nich.
W Warzywach w kuchni
Henryka i Danuty Dębskich szukałam
pomysłów na dynię. Tego czego szukałam nie znalazłam, ale obok Napoju z dyni z brzoskwiniami (!)
zobaczyłam przepis na sos z dyni i wiedziałam już, że chcę makaron z podobnym. Ale
sos i tak zrobiłam po swojemu.
Połowę małej dyni pokroiłam, wrzuciłam na patelnię, podlałam
odrobiną wody, ugotowałam do miękkości. Następnie rozgniotłam ją, odparowałam resztę wody i dodałam trochę śmietany. Obowiązkowo
czosnek, sól, pieprz do smaku i curry. Wymieszałam z makaronem, posypałam
parmezanem i gotowe.
A i założyłam Szałacie fanpage na facebooku, chociaż pewnie
fanów brak- z resztą po co takie wielkie słowa! Gdyby ktoś miał ochotę po
prostu polubić zapraszam i zachęcam do odsłuchania Być jak Robert Makłowicz- made my week.
Klik.
świetny pomysł na sos:) Pozdrawiam: http://martawkuchni.blog.pl/
OdpowiedzUsuń